GRAND CANYON DU VERDON

Jest piekny majowy dzien.

 

Nasza wyprawe do wielkiego kanionu rozpoczynamy w lezacej nad jeziorem Lac de Sainte Croix i nalezacej do grupy najbardziej malowniczych wiosek francuskich – wiosce Moustiers-Ste-Marie.

 

Wioska ta slynie z wyrobu znanego i wykwintnego fajansu oraz jako miejsce pielgrzymek. Charakteryzuje sie tez typowa prowansalska zabudowa z waskimi uliczkami i kolorowymi domami z wielobarwnymi okiennicami.

Moustiers-Ste-Marie jest jakby wtloczone miedzy gory i taki ma tez charakter.

Nawet wodospad i strumyk plynacy przez wioske pod lukowym, kamiennym mostem, jeszcze podkreslaja to wszystko.

Juz na pierwszy rzut oka zauwazamy liczne pracownie produkujace i oferujace wyroby z fajansu. Mozna wiec kupic bezposrednio od producenta.

Do wyboru jest fajans kolorowy i bialy w przerozne wzory.

Fajans kolorowy jest w porownaniu z bialym stosunkowo tani, ten drugi zas jet bardzo drogi.

Podobnie jak wiekszosc prowansalskich miejscowosci i ta okryta jest legenda.

Dotyczy ona zawieszonej miedzy gorami zlocistej gwiazdy, ktora utrzymywana jest na lancuchach.

Legenda ta mowi, ze jeden z uczestnikow wypraw krzyzowych dostajac sie do saracenskiej niewoli obiecal, ze kiedy uda mu sie wrocic do domu zawiesi w swojej wiosce zlota gwiazde na lancuchach symbolizujacych jego niewole.

Tyle legenda – miedzy szczytami gorskimi panujacymi nad wioska widac teraz, patrzac w strone kapliczki, wiszaca gwiazde.


Udajemy sie droga poprzez kamienny mostek na dziedziniec, na ktorym stoi zabytkowy, XII-wieczny kosciol z dzwonnica w stylu lombardyjskim – kosciol Notre-Dame-de- l´Assomption.


Czas aby sie troche posilic i popic lyk wody przed czekajaca nas wkrotce wspinaczka.

Przeplywajacy strumyk dzieli wioske jakby na dwie czesci.

Jak zwykle zauroczeni jestesmy pieknymi kolorami i tymi tak typowymi dla Prowansji detalami zdobiacymi domostwa.

Wszystko to, co juz wczesniej moglismy wyczytac o tej wiosce zgadza sie z opisami – po prostu pieknie tu!

Udajemy sie gorska sciezka zgodnie z oznakowanym szlakiem i pokonujac liczne kamienne schody wspinamy sie obok mijanych przez nas kolejnych przystankow drogi krzyzowej w kierunku kapliczki, ktora jest naszym celem.

 


Podczas naszej wspinaczki od czasu do czasu podziwiamy wspaniale widoki – cala wioska i dolina wraz z jeziorem Lac-de-Sainte-Croix widoczne sa jak na dloni.

Musimy uwazac, bo caly czas osuwaja sie spod nog kamienie.

Docieramy do tego malego kosciolka – celu pielgrzymek i czas wreszcie na odpoczynek.  Przed tym jednak jeszcze uwieczniamy sie w pamiatkowej ksiedze gosci po czym siadamy na murku obok malego skweru.

Schodzimy do wioski i posilamy sie doskonalymi crepés, tj. francuskimi nalesnikami.

Kazdy wybiera sobie jak zwykle inne nadzienie - ja wybieram z miodem lawendowym... Pycha!

Spedzamy jeszcze troche czasu we wiosce po czym powoli zjezdzamy w doline, by rozpoczac nasz szlak wzdluz Kanionu du Verdon.

Wyprawe nasza rozpoczynamy na moscie miedzy jeziorem a rzeka.

Z mostu doskonale widac jak zaczyna sie ten wielki i niebezpieczny szlak.

Licznymi serpentynami wspinamy sie coraz wyzej. Droga jest chwilami bardzo kreta i niezwykle niebezpieczna – na znacznych odcinkach brak jakichkolwiek zabezpieczen pobocza.

Chwilami towarzyszy nam prawdziwy strach i walczymy z wystepujaca „gesia skorka” – prawdziwe emocje...

Basia co chwile nawoluje do wolniejszej jazdy – za kierownica moj mlodszy syn -Wojtek, bardzo opanowany i pozornie spokojny.

Szlak ten jest rzeczywiscie niesamowity i wymaga od kierowcy pelnej koncentracji i niezwyklej ostroznosci.

Trudy jazdy rekompensowane sa wspanialymi widokami – pod nami kanion, a prosto przed nami kolejne gorskie sciany, wzdluz ktorych poruszamy sie do przodu.

Pozostaly wrazenia, ktore trudno bedzie zapomniec...

Przy drodze czesto spotykamy male parkingi z punktami widokowymi.

Miesci sie tu z reguly jeden samochod, ale to starcza. Na wiekszych parkingach stoi po kilka samochodow, ale nie widac przy nich zadnych ludzi.

Patrzac w dol przeleczy widzimy jednak dlaczego – wielu wybralo sie z plecakami w dol kanionu.

Musza wpierw pokonac kilkaset metrow roznicy poziomu, bo kanion miejscami siega nawet 700 metrow glebokosci.

Wrazenia pewnie beda jednak wysmienite...

Nie jestesmy przygotowani na takie eskapady wiec jedziemy dalej i powoli zjezdzamy w doline.

Musielismy nieco zmienic przebieg naszej wyprawy, bo przed nami droga zostala zamknieta – pewnie usunely sie skaly blokujac szlak...

 

Caly czas podziwiamy rozlegle widoki.

Docieramy do rzeki i korzystamy z chwilowej ochlody – woda jest niesamowicie zimna.

W rzece woda jest bardzo czysta i widac mnostwo wielkich ryb, ktore szacujemy na pstragi.

Przy brzegu i w wodzie stoja wedkarze lowiacy „na muche”. Mamy wrazenie, ze te ryby mozna rownie dobrze wylowic rekoma...

Powoli udajemy sie juz w droge powrotna do Meounes-Les-Montrieux, do naszej kwatery.

Jedziemy teraz druga strona kanionu omijajac po drodze rozlegle tereny wojskowe i pozostawiajac obok Draguignan i Brignoles.


Do domu wracamy wieczorem.

Byl to kolejny bardzo urozmaicony i pelen wrazen dzien w Prowansji.

 

Na jutro zaplanowalismy sobie Marsylie...


Kommentare: 6 (Diskussion geschlossen)
  • #1

    Fela (Freitag, 20 Juni 2014 07:41)

    Witam ponownie – bonjour wszystkim, którzy lubią Francję!
    O tym zakątku naoglądałam sie sporo filmików w necie i dużo czytałam.
    Nie dotarłam tam nigdy, bo autokar wycieczkowy pewnie nie ma tam za dużych szans.
    Miło poczytać i pooglądać wspaniałe fotki.
    Pozdrówko - Fela

  • #2

    Teresa (Dienstag, 24 Juni 2014 09:19)

    Ten opis podoba mi się bardziej.
    Piszesz o szlaku, który znam – przejechaliśmy tą trasą motocyklem latem w 2012 roku.
    Naszą trasę rozpoczęliśmy od Castellane, tj. z drugiej strony niz ty.
    Nasza grupa (było nas 6 osób na 4 motorach) zeszła w doł przełęczy co okazało się całkiem trudnym zadaniem, bo zejście było chyba jeszcze trudniejsze niż podejście.
    Wieczorem urządziliśmy sobie biwak i rozbiliśmy namioty w wiosce La Palud. Tam dołączyła do nas grupa harleyowcow z Hiszpanii.
    Z nimi przejechaliśmy w następnych dniach cały szlak lawendowy.
    Miło czytać twoje opisy jak się wie o czym piszesz.
    Też przeżywaliśmy te wszystkie zakrętasy i widoki dla marzycieli – piękne okolice z jeszcze prawie surową przyrodą.

    Teresa i Michał

  • #3

    Zbigniew M. (Sonntag, 29 Juni 2014 12:54)

    Servus,
    Pamietasz mnie jeszcze?
    Minelo sporo czasu chociaz czesto wracam na twoja strone (jak obiecalem).
    Prawde mowiac myslalem juz, ze przestales pisac.
    Ten artykulik z Francji calkiem przypadl mi do serca, a wiesz dlaczego?
    We wrzesniu wybieramy sie na dwa tygodnie do Marsylii i postanowilem troche pojezdzic po okolicach.
    W Provence bylismy ostatnio ok. 15 lat temu i mimo solennej obietnicy szybkiego powrotu nie udalo sie nam powrocic - zawsze bylo jakies tam wymowki i przeszkody, pozniej wyjazd do pracy daleko od Monachium.
    Teraz mamy oboje duzo czasu i realizujemy to wszystko, co odkladalismy w kat.
    Cieszymy sie przy tym jak dzieciaki, a podrastajace wnuki maja z nas zabawe.
    W kwietniu zabralismy ich z nami na rowniez "odlozone" Santorini - bylo wysmienicie!
    Z tego co moge wyczytac u ciebie wnioskuje, ze pewnie wkalkuluje te strony w nasze plany.
    Jesli chodzi o ten blog - podoba mi sie, a moja Kobietka mowi, ze czytala juz u ciebie wszystko.
    Pozdrawiamy z poludnia
    Zbigniew & Agata

  • #4

    Dorota (Dienstag, 26 August 2014 19:04)

    Witam bardzo serdecznie z Freiburga.
    Pozdrawiam Berlin, do ktorego mam dalej niz do opisywanych przez ciebie stron.
    Z tej bliskosci Prowansji korzystamy na calego juz od wielu lat.
    Nie potrafie nie jechac tam w czasie lawendowym kiedy ten widok i unoszacy sie w powietrzu aromat przyprawiaja o zawrot glowy.
    Jestem z natury romantyczka i tam znajduje wszystko to o czym gdzie indziej mozna tylko marzyc.
    Ciesze sie, ze i tobie spodobal sie prowansalski krajobraz.
    Polecam goraco czas lawendowy - sprobujcie, nie bedziecie zalowac!
    LG Dorota

  • #5

    Jurek (Mittwoch, 27 August 2014 17:51)

    Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi sie twoj entuzjazm i bombowe wprost fotki.
    Widze, ze fanatykow wypraw na lono natury nie brakuje.
    Moze sie kiedys spotkamy na jednej z drog.
    Oprocz Francji z pewnoscia mialbys wiele frajdy w Szwajcarii - tam mozesz mnie spotkac o kazdej porze roku - to moj kraj.
    Servus
    Jurek

  • #6

    Constanza Gerter (Freitag, 30 Januar 2015 18:28)

    Hola Witold! Te escribo desde Chile, soy una de las chicas que llevaste una vez hacia Berlín (cuando estábamos recorriendo Europa con Francisca).
    Me ha gustado mucho tu sitio web. Espero que te vaya muy muy bien con lo que haces; las fotos están fabulosas.
    Un gran abrazo!


    Constanza.