Sagrada Familia i kolorowy swiat Gaudiego...

Dzisiaj oczekuje nas spotkanie z wieloma ciekawostkami, z ktorych niektore staly sie prawdziwym symbolem Barcelony.

Nasza wyprawe rozpoczynamy od polozonej w poblizu hotelu wielkiej Katedry Sagrada Familia, ktora wslawila sie nie tylko swoimi rozmiarami i wygladem, ale glownie przebiegiem jej budowy, ktora trwac bedzie jezcze minimum kilkanascie lat. Budowa ropoczeta w 1882 r. dobiegnie prawdopodobnie dopiero w 2030 r. do konca, bo calosc finansowana jest tylko z datkow publicznych i oplat zwiedzajacych ja turystow.

Ustawiamy sie w kolejce do kas biletowych i zauwazamy jak za naszymi plecami szybko rosnie liczba oczekujacych. Do otwarcia kas pozostalo jeszcze ok. 10 minut i chetnych wciaz przybywa. Naszemu oczekiwaniu towarzyszy lekki deszcz, ale jest bardzo cieplo.

Po kupieniu biletow jestesmy w srodku Katedry… Ogrom wnetrza i jego calkowita odmiennosc od innych tego typu obiektow sakralnych przytlacza i sprawia, ze nie wiesz co ze soba poczac… Widac, ze i inni zwiedzajacy zachowuja sie podobnie...

Piekne i wielobarwne elementy architektury przyciagaja doslownie oko zwiedzajacych, ktorych teraz juz tutaj pelno. Warto bylo postac w kolejce aby zobaczyc to co nas tu oczekiwalo…

Prawie zadnego wyposazenia - wszystko tutaj to wspaniala i jakze inna architektura. Przytloczeni kolorami Gaudiego, ktorego reke widac tu na kazdym kroku, obchodzimy wnetrze i az ciezko je opuscic, aby podziwiac ten obiekt od zewnatrz. Bardzo interesujacy kosciol i calkowicie inny od spotkanych dotychczas – jestesmy pod wrazeniem. Nic dziwnego, ze to najbardziej licznie odwiedzana i chyba najbardziej fotografowana atrakcja Barcelony…

Opuszczamy Sagrada Familia i kierujemy sie w strone Parc Güell. Mimo dosyc duzej odleglosci od parku postanowilismy pojsc pieszo, bo po drodze chcemy jeszcze zobaczyc jeden z bardzo ciekawych zabytkow – historyczny szpital Hospital de Santa Creu i Sant Pau. W drodze caly czas towarzyszy nam jeszcze deszczyk, ktory na szczescie staje sie coraz drobniejszy i pozwala z optymizmem myslec o tym co nas jeszcze dzisiaj czeka.

Docieramy do naszego nastepnego punktu – juz z oddali widac charakterystyczne wiezyczki szpitala. Az nie chce sie wierzyc, ze do chwili obecnej obiekt ten dziala jako szpital.

Pieknie utrzymany kompleks i bogata, bardzo barwna architektura – chcialoby sie powiedziec typowa Barcelona... A przeciez to niby "tylko" szpital.

Udajemy sie teraz w strone parku Güell. Po pewnym czasie jestesmy juz prawie u celu, jeszcze tylko podejsc pod stromo pnaca sie do gory uliczke i jestesmy przed brama parku. 

I tutaj architektura jakby zywcem wyjeta z komiksu...

Wow, stoimy przed wejsciem do krainy z basni?

Bez przesady mozna powiedziec, ze tutaj znakomity Gaudi mial miejsce aby z rozmachem rzucic sie w realizacje swoich kolorowych pomyslow.

Juz samo wejscie z wiezyczkami i oknami w roznych formach i podejscie schodami uwiecznione kaskadami i znana salamandra, zapieraja dech w piersiach…

Dalej byla stajnia – pelna barw i wylozona tysiacami kolorowych kafli. Idac dalej dochodzimy do najdluzszej na swiecie lawki – wijaca sie jak wstega rowniez wielobarwna lawka na tarasie parku, z ktorego rozposciera sie znakomity widok na lezace u stop parku miasto i budynki Gaudiego przy wejsciu. Bez przesady – bajka… W parku zdominowanym przez palmy i kwitnace jeszcze aromatyczne rosliny poludnia umieszczone jest jeszcze wiecej interesujacych budowli. Po przejsciu tego terenu udajemy sie w droge powrotna do miasta.

Teraz schodzimy w dol… Dochodzi juz pora obiadowa wiec czas poszukac odpowiedniego miejsca na posilek. Decydujemy sie na restauracje w poblizu Casa Milà. Wzmocnieni obiadem kupujemy po krotkim staniu w kolejce bilety wstepu do tego obiektu – wszystko tu – poczawszy od zewnetrznej fasady , poprzez wystroj i udziwnione wnetrza stoi pod znakiem tego wielkiego architekta Katalonii. Gaudi pokazal tutaj jak mozna ksztaltowac architekture uzytkowa, bo obiekt ten to nic innego jak byly budynek mieszkalny. Nasze spotkanie z Casa Milà konczymy na zwiedzeniu slynnego juz dachu z bardzo charakterystycznymi postaciami, ktore tez sa jednym z symboli Barcelony… Zaczarowany, jakby magiczny swiat, gdzie funkcjonalnosc krzyzuje sie ze sztuka i jedno absolutnie nie przeszkadza drugiemu. Z budynku wychodzimy przez rozlegle piwnice, ktore stanowia czesc muzealna budynku.


Udajemy sie w dalsza droge na ulice Passeig de Gràcia. Naszym celem jest kolejne dzielo Antonio Gaudiego - slynne Casa Battlo. Znowu krotka kolejka za biletami wstepu i oczarowani stajemy w srodku tego dziela sztuki. Chyba jeszce bardziej niz w poprzednim budynku widac tu szalone pomysly i rozmach z jakim realizowal swoje plany ten architekt-artysta, ktorego wielu uwazalo za szalenca, ale wiekszosc jednak za geniusza. I tutaj spotykamy wspanialy wystroj i magiczny, ale tez typowy dla Gaudiego swiat kolorow. Przytloczeni tym wszystkim docieramy do dachu. Podobnie jak w Casa Milà i tutaj znane figury, ktore teraz juz w tle zachodzacego slonca przybieraja mistyczne ksztalty. Odnosi sie wrazenie, ze czuwaja nad polozonym u dolu miastem. Kolorowe niebo jeszcze poteguje i tak juz doskonala gre barw… Zarowno ja, jak i moj syn Maciej jestesmy pod znakiem tego co tu spotkalismy, brak nam slow…

Po opuszczeniu tego miejsca stwierdzamy, ze znowu minelo kilka godzin. Powoli zapada zmrok i zapalaja sie juz swiatla ulicznych latarni. Znajdujemy miejsce w jednej z knajpek i siadamy przy stoliku pod palmami.

Ulice sa pelne korzystajacych z cieplego wieczoru turystow oraz miejscowych.

Wieczorne zycie w pelni…

W tym miejscu kilka informacji dla zainteresowanych cenami w Barcelonie.

Jak w kazdym duzym miescie ceny posilkow i napojow w restauracjach uzaleznione sa od okolicy, w ktorej chcesz akurat cos zjesc czy wypic…

Jezeli chcesz zaplacic bez doznania malego szoku, to najlepiej omijac La Rambla gdzie ceny sa znacznie wyzsze niz w innych, nawet  lezacych w poblizu lokalach przy sasiednich ulicach. Male porownanie – za skromna kolacje na Ramblas zaplacilismy po niespelna 50€ za osobe i do tego za jedno piwo nastepne 10 Euro… Za to samo w innym miejscu i nastepnego dnia – razem 30 Euro za dwie osoby . Tutaj musze podac tez przykladowe ceny z tych raczej normalnych – piwo dostaniesz juz za 1,40€, normalny obiad w cenie 12-15€, a kawe wypijesz za jedyne 80 centow.

Roznice cen sa niesamowite i po prostu trzeba wiedziec gdzie sie akurat jest i czy sie chce zakosztowac troche luksusu i niepowtarzalnej atmosfery Ramblas... 

Teraz ceny biletow wstepu i srodkow komunikacji miejskiej:

do Katedry Sagrada Familia – 13€, do Casa Milà i Casa Battlo po 22€, ceny za bilety przejazdu metrem – najlepiej kupowac bilet na kilka dni – wychodzi najtaniej – w zaleznosci od waznosci 8 – 14€ (2-3 dni). Metro jest tak zorganizowane, ze bezproblemowo mozna poruszac sie po calym miescie, a przesiadki na inne linie nie stwarzaja zadnych problemow. Tak samo nieskomplikowany jest dojazd z miasta na lotnisko - trzeba tylko pamietac na ktory terminal musimy sie udac - autobusy linii A i B jezdza bowiem na rozne terminale, a te sa znacznie od siebie oddalone. Przystanki tych linii znajduja sie w centrum miasta na Placa de Catalunya i na Placa d´Espanya a autobusy kursuja bardzo czesto. Bilety mozna kupic albo w automatach na przystanku lub tez bezposrednio u kierowcy. 

Kommentare: 3 (Diskussion geschlossen)
  • #1

    Kasia (Freitag, 16 November 2012 08:08)

    Dzięki, nie bardzo liczyłam na dalszy ciąg, a jednak!
    Z tego co piszesz wynika, że Barcelona nie należy do najtańszych, ale oprócz cen wejściówek można wytrzymać. Z drugiej strony, jadąc tak daleko nie sposób odmówić sobie przyjemności wstępu do takich atrakcji jakie proponuje to miasto.
    Bardzo się cieszę, że podajesz też orientacyjne ceny i sposoby znalezienia się w tym mieście. Takie blogi są dla mnie osobiście bardzo cenne. Sposób opisu twojego pobytu jest bardzo osobisty i od razu widać, że jesteś prawdziwym entuzjastą. To czuć!
    Przy okazji zaglądnęłam do twoich poprzednich blogów z Włoch.
    Widać, że masz romantyczną duszę i tylko szkoda, że nasze pokolenie już się pomału wykrusza – szkoda.
    Pisz dalej – podoba mi się.
    Pewnie niebawem powiększy się grono twoich wielbicieli, bo już „poszły wieści“.

    Kasia

  • #2

    Jurek & Bettina / HH (Samstag, 17 November 2012 02:57)

    Piszesz bardzo ciekawo o miasto co dla mnie i dla moja zona tez jest sehr fein.
    W Spanien jestesmy kazdego lata i juz nieraz byli razem w Barcelona. Miasto jest okay, ale Madrid lepiej sie podoba. Za moje pisanie sorry, ale tylko tak jeszcze idzie po 35 lata w BRD.
    Gruß z Hamburga von Jurek & Bettina

  • #3

    Witold Jarzyna (Samstag, 17 November 2012 09:30)

    Ciesze sie, ze moja pisanina moglem tez innam troche pomoc - chociaz najlepsze typy sa te, ktore odkrywa sie na wlasnej skorze. Co do cen to nie nalezy ich brac calkiem doslownie, bo zmieniaja sie bardzo szybko, a te podane przeze mnie sa do przyjecia jako tylko orientacyjne. Jurek - nie musiales sie az tak wysilac - rozumiem po niemiecku i wcale mi nie przeszkadza jezeli napiszesz w tym jezyku...
    Pozdrawiam was goraco z zimnego Berlina.