Wyprawa do Fiordu Furore

Kolejny dzien naszego tegorocznego spotkania z Costiera Amalfitana.

Jest 17 maj 2012 roku – dzien moich 58 urodzin. Na ten dzien przygotowalem sobie wyprawe specjalna – wybralem sobie szlak „oszalalych nietoperzy“ jak nazywaja miejscowi trase przez przelecz do ukrytego wsrod gor fiordu Furore.

Furore to wieksza wioska rybacka we wloskiej Kampanii polozona miedzy Positano a Amalfi. Wioska rozciaga sie na roznicy poziomow wynoszacej 600 m.

Teraz rybakow juz tutaj mniej, bardziej znani sa mieszkancy z upraw oliwek, cytryn i winorosli. Wioska znana tez jest z tego, ze domy tutaj pomalowane sa roznorodnymi malunkami. U stop wioski, tzn. we fiordzie jest calkowicie inaczej - domy rybackie przyklejone jakby do skal przypominaja czasy kiedy to mieszkancy tak wlasnie chronili sie przed napadami Saracenow. Bardzo malowniczy zakatek, jednak bardzo trudno dostepny dla turystow.

 Z uwagi na fakt, ze wyprawa nalezy do tych trudniejszych, postanowilem pojsc sam. Starannie przygotowalem niezbedny ekwipunek i wczesnym rankiem wyruszylem na spotkanie z kolejna przygoda. Pierwszy odcinek trasy polegal na podejsciu serpentyna w gore wioski w kierunku Agerola. Przed ostatnim tunelem w Conca dei Marini skrecilem w lewo i rozpoczalem schodzenie w kierunku mojego szlaku. Caly czas schodzilem z gor w kierunku Morza Tyrrenskiego. Po drodze mijalem polozone na stokach zabudowania z malowniczymi ogrodami i geste gaje cytrynowe. Po prawej minalem duza plantacje cytryn schodzaca az w dol przeleczy i doszedlem do rozdroza z kapliczka. Tu pozostaly mi dwie mozliwosci – albo pojde dalej serpentynami w dol wioski Conca i dalej az do kretego i rozciagajacego sie wzdluz morza glownego szlaku Costiery, albo wybiore kamienne zejscie stokiem przeleczy, tj. pieszy szlak turystyczny do Fiordu Furore. Zdecydowalem sie na to drugie. Kolo kapliczki skrecilem ostro w prawo i rozpoczalem moja “dzika przygode”. Ukryta wsrod gestych gajow stroma sciezka rozpoczalem moj wlasciwy szlak. Juz po przejsciu ok. 200 metrow stwierdzilem, ze dobrze zrobilem wybierajac sie tutaj sam zostawiajac Basie w domu…  Szlak bardzo malowniczy lecz wymagajacy duzej koncentracji i kondycji fizycznej. Szczegolnie pierwsze kilometry wioda kamienista droga i czesciowo schodami, ktore chowia sie wsrod zieleni.

Ocierajac sie prawie o strome zbocza gorskie, omijajac liczne jaskinie, docieram powoli wglab przeleczy.

Akurat mysle o krotkiej przerwie kiedy zaczyna dzwonic moj telefon… To moj syn Thorsten, ktory akurat korzysta z urlopu na Wyspach Kanaryjskich, dzwoni by zlozyc mi zyczenia urodzinowe.

Stojac w cieniu oliwnego gaju, otoczony gorami wynienilem z nim jeszcze nasze wrazenia urlopowe i ruszylem w dalsza droge. Wedrujac dalej pomyslalem sobie jeszcze o tym jaka to dobrocia jest telefon komorkowy. Przyzwyczajeni do tego juz tak standardowego wyposazenia ostatnich lat czesto nie myslimy o tym jaka to wygoda… Schodzac coraz nizej w dol przeleczy szlak staje sie coraz bardziej przejrzysty, a otaczajaca zielen nie jest az tak gesta. Coraz czesciej widac przedzierajace sie promienie slonca. Tu nie czuc panujacego juz upalu, bo od gajow tchnie delikatnym chlodem... Panujaca tu cisza ukaja, slychac tylko delikatny spiew ptakow, jestem sam na sam z przyroda, ktora wydaje sie zdana tylko na siebie.

Kazde spojrzenie w gore uswiadamia mi jak daleko jestem juz od punktu wyjscia. Nie bylem tu sam – od czasu do czasu spotykalem pojedynczych wedrowcow, a nawet cala grupe. Wymienialismy krotkie spostrzezenia i kazdy szedl dalej swoim szlakiem. Spotkalem tu wedrowcow z Japonii, RPA i Francji – wszyscy zafascynowani byli tym co tutaj spotkali. Schodzilem coraz nizej az dotarlem do strumyka i droga rozchodzila sie w dwoch kierunkach. Wybralem lewa odnoge i ruszylem w kierunku fiordu, ktorego zarysy mozna juz bylo rozpoznac poprzez przeswity w galeziach drzew. Bylem juz prawie u celu – znany most nad fiordem byl juz prawie caly widoczny, jeszcze tylko kawalek i stane na piaskach fiordu i zrealizuje moje kolejne marzenie...

Dopilem jeszcze moja juz druga butelke z napojem i pokrzepiony dobrnalem do miejsca, ktore zawsze mnie tak bardzo fascynowalo, a ktore znalem tylko z pocztowek i przewodnikow. Ilekroc przejezdzalem przez most nad fiordem, ktory lezy na glownej trasie Costiera Amalfitana, zawsze mowilem sobie – tu musze kiedys zejsc…

Nie myslalem jednak, ze dokonam tego od strony gor.

Po krotkim odpoczynku postanowilem rozpoczac chyba jednak najtrudniejszy odcinek mojej dzisiejszej wyprawy – musialem sie przeciez wdrapac znowu do gory…  Wybralem okrezna trase i po dojsciu kamiennymi schodami do wysokosci mostu zboczylem na serpentyny Costiery. Wspaniale widoki na Morze Tyrrenskie wynagrodzily mi moje dotychczasowe trudy. Pelna piersia wdychalem aromat cytryn i robilem w drodze niezliczona ilosc zdjec.

Po ominieciu Groty Szmaragdowej i Przyladka w Conca dei Marini dotarlem do centrum wioski i na wysokosci kosciola San Pancrazio rozpoczalem moja wspinaczke do gory. Znana juz z poprzednich wypadow droga dotarlem zziajany, ale bardzo szczesliwy do mojej Basi i po wzieciu prysznica gotow bylem teraz do obchodow moich kolejnych urodzin…  Wieczorem zas, siedzac w restauracji przy urodzinowej kolacji i rozkoszujac sie smakowitymi krabami popijanymi tak samo znakomitym winem stwierdzilem, ze po mojej wloczedze czuje sie o wiele lepiej i zapomnialem o wszelkich strzykaniach w kosciach - chyba rzeczywiscie odmlodnialem (jak smieje sie ze mnie Basia).

Wniosek - mieszczuch potrzebowal ruchu…

Jak wiele innych z naszych wedrowek po Bella Italia z pewnoscia dlugo jeszcze bede wspominal ten dzien moich urodzin i ten szlak do Fiordu Furore...

Kommentare: 8 (Diskussion geschlossen)
  • #1

    Bożena (Dienstag, 26 Juni 2012 13:03)

    Ciekawy sposób prezentowania przeżyć – wydaje mi się, że gdyby dołączona była mapa terenu, na którym to wszystko się dzieje opis byłby jeszcze ciekawszy. Teren, o którym piszesz jest niewątpliwie godny uwagi jednak dla przeciętnego obywatela niestety poza sferą marzeń! W każdym razie podoba mi się co robisz i jak to robisz. Twoje poprzednie artykuły są też bardzo interesujące – czytałam wszystkie.
    Pozdrawiam serdecznie - Bożena

  • #2

    Andrzej (Dienstag, 26 Juni 2012 15:07)

    Witam z Hamburga!
    Na wstepie o twoim blogu – super sprawa. Powaznie, bardzo mi sie podoba, ze odwazasz sie pisac o tym co robisz w swoim wolnym czasie, a sposob w jaki to prezentujesz tez jest bardzo interesujacy. Twoja strona jest rewelacyjna!
    Troche “posmarowalem”, a teraz do twojego artykulu.
    Niestety nie zgadzam sie z Bozena. Tez troche podrozuje i wiem, ze to nie jest az tak bardzo „elitarna“ sprawa jak kiedys, czasy sie bardzo zmienily i prawdopodobnie stac na to wielu, ktorzy nawet o tym nie wiedza. Mysle, ze to troche wygodnie tak mowic i zniechecac sie od samego juz poczatku – ciekaw tez jestem czy podrozowanie po naszym kraju jest az o tyle tansze? Mam troche inne doswiadczenia i przekonalem sie, ze czesto jest zupelnie inaczej. Niestety w Polsce juz dawno minely te czasy kiedy za przyslowiowa paczke papierosow mozna bylo jechac np. do Warszawy. Dzisiaj mieszkam poza granicami kraju, ale czesto kiedy tylko odwiedzam rodzinne strony „wlosy staja mi na glowie deba“ kiedy w hotelach pytam o cene noclegow. Nie wiem skad sa te ceny, nie wiem tez kto je placi? Kiedys latanie samolotem bylo rzeczywiscie bardzo drogie – dzisiaj za smiesznie male pieniadze moze sobie prawie kazdy pozwiedzac co chce – tylko troche dobrej woli i mniej narzekania! Czesto jestem na szlaku,jak to nazywa Witek, czesto spotykam na nim rodakow z plecakiem, a wiec niczym nie roznia sie ode mnie. Rozmawiajac z nimi dowiaduje sie jak sie tu znalezli i skad przyjechali. Opowiadaja mi o swoich poprzednich wyprawach i czesto tez o planach na przyszlosc. To sie nazywa przekonanie i hart ducha. I wiecie co – ci ludzie maja usmiech na twarzy! Mowi wam to cos?
    Pozdrawiam wszystkich z Hamburga – Andrzej B.

  • #3

    Rafał (Mittwoch, 27 Juni 2012 08:50)

    Witaj Witoldzie.
    Bardzo spodobał mi się twój opis zejścia do Furore.
    Miałem już też tą przyjemność znaleźć się w ubiegłym roku na opisywanym szlaku Wybrzeża Amalfi i pamiętam jak przejeżdżając z wycieczką obok tego miejsca wszyscy wychylali się do okien.
    Dobrze zapamiętałem to miejsce, bo przewodniczka dużo o nim opowiadała. Może kiedyś uda mi się tam powrócić w charakterze już nie wycieczkowicza, ale turysty z plecakiem. Wracając do Wybrzeża Amalfi – dla mnie to zdecydowanie jeden z bardziej malowniczych zakątkow Europy, byłem nim zachwycony i kiedyś wrócę tam z całą pewnością. Ciekawie, prawie jak pasjonat, piszesz o tych stronach (czytalem te inne też) i potrafisz pewnie wywołać chęć zobaczenia tych stron przez innych. Jeżeli chodzi o mnie, to pozostanę raczej przy Francji do czasu aż urosną moje dzieciaczki (7 i 11 lat). Od kilku już lat jeżdże w historyczny region Loary – te zamki, to dla mnie jak magnes. Odkrycie Włoch było dla mnie nową przygodą i zastanowię się poważniej nad powrotem.
    Teza Andrzeja o podróżowaniu zgadza sie w całości – koszty przemieszczania się jako turysta nie są aż tak wysokie, aby pozostawać w domu i rezygnować z przyjemności. Zależy przecież tylko od ciebie jak chcesz spędzić twój wolny czas – jeżeli wybierzesz luksus, to sam wiesz na co się decydujesz, a do normalnego podrożowania aż tak wiele przecież nie potrzeba. Myslę, że wielu z nas w Polsce będac raz na takim urlopie połknęło już bakcyla poznawania innych krajów. Jedni moi znajomi jeżdża rokrocznie do Turcji i też sa zachwyceni, inni z kolei od kilkunastu już lat jeżdżą nad polskie morze i nic nie skłoni ich by zmienić kierunki. Wszystko to jest sprawą naszego wyboru. Dla mnie nie istnieją problemy czy jechać tu, czy tam, bo wszędzie jest pięknie, tylko inaczej. Najprzyjemniejszy jest czas wspominania i planowania następnych wycieczek. Przygotowuję już mojego bloga, bo spodobała mi się twoja forma opowiadania wrażen i chyba się zaraziłem.
    Jak będę gotowy zgłoszę się do ciebie ponownie. Tymczasem przesyłam pozdrowienia z Płocka – Rafał.

  • #4

    Alina (Mittwoch, 27 Juni 2012 10:44)

    Podoba mi się Pana opis – dla mnie ciekawe miejsce interesująco opisane. Proszę o więcej w tym stylu.
    W sprawach podróżowania nie wypowiadam się, bo jako wieczna domatorka nie mam żadnych doświadczeń w tym kierunku.
    Kłaniam się i pozdrawiam
    Alina Brzeska

  • #5

    Witold Jarzyna (Donnerstag, 28 Juni 2012 19:01)

    Bardzo sie ciesze, ze spodobal sie Wam moj artykul i bardzo goraco dziekuje za te wszystkie komentarze.
    Pozdrawiam z Berlina

  • #6

    Leszek (Freitag, 29 Juni 2012 12:59)

    Fajnie i ciekawie napisane!
    Pozdrawiam - Leszek

  • #7

    Grzegorz Okonek (Dienstag, 10 Juli 2012 12:26)

    Bardzo ciekawy opis.
    Z pozdrowieniami Grzegorz

  • #8

    Jarek (Mittwoch, 11 Juli 2012 15:55)

    Zawsze myślałem, że fiordy można spotkać tylko w Norwegii, a tu coś takiego.
    To dla mnie całkiem nowa sprawa, ale podoba mi się to co piszesz.
    Na twojej stronie znalazłem też dużo fajnych fotografii.
    Pozdrawiam ze Szczecina
    Jarek